Matrix, Kościelec
Sportowa wizyta na zachodniej ścianie Kościelca – na celownik wraz z Romkiem obieramy dwie kompletnie obite ringami drogi Matrix (IX-) i Pulp Fiction (VIII+/IX-). Po wieczornej ulewie dnia poprzedniego mamy poważne obawy czy uda się spróbować choć jedną z nich. Po dotarciu pod ścianę okazuje się, że w kilku miejscach są spore zacieki i skała jest wilgotna, ale kluczowe wyciągi Matrixa „rokują”. Dzielimy się sprawiedliwie prowadzeniem (wyciągi 1/3 dla kolegi i 2/4 dla mnie) i niespiesznie ruszamy.
Pierwszy odcinek (VII-, 30m) prowadzi bardzo dobrze urzeźbioną płytą pomiędzy wariantami startowymi Prawego Dziędzielewicza – wspinanie jest ładne i pomijając obicie ma dość „górski” charakter, jedyne co psuje nam zabawę to mocno wilgotna skała. Na drugim wyciągu (VII, 20m) nadal sucho nie jest, również jednak udaje przejść się go w pierwszej próbie. Trudności to siłowy bulder na starcie, potem już łatwiej wspinamy się do kolejnego stanowiska, wspólnego z Dziędzielewiczem – wszystkim zresztą polecam dwa pierwsze wyciągi Matrixa jako siódemkowy wariant startowy do tej drogi.
Pod trzecim wyciągiem (VIII+/IX-, 15m) robimy dłuższą przerwę i czekamy aż przebijające się przez chmury Słońce przewinie się nad granią – gdy do tego dochodzi (ok. 11-tej) skała z minuty na minutę robi się coraz lepsza. Startujemy tzw. Trawersem na Rękach wspólnym z drogą Dziędzielewicza i przy trzecim ringu odbijamy do góry – tutaj czeka nas kilkumetrowa sekwencja po małych chwytach ale i zadziwiająco dobrych stopniach. Pierwsza próba w wykonaniu Romka po spaleniu OS-a poświęcona zostaje na odnalezienie odpowiednich ustawień i podsuszenia niektórych chwytów. Wiedząc co robić jestem bardzo bliski przejścia flashem – już po wyjściu z trudności z niewiadomego powodu metr pod stanowiskiem łapię się ekspresa… Powtórka kolegi jest już jednak skuteczna, a mi pozostaje zadowolić się czystym przejściem z liną z góry. Oryginalnie wyciąg wyceniony został na IX-, wg nas to bardziej VIII+, choć akurat charakter wspinania bardzo nam spasował.
Na czwartym wyciągu (IX-, 35m) w trudnościach zmierzyć musimy się już z inną formacją – są tam głównie podchwyty i ściski, a w kilku miejscach trzeba stanąć na tarcie. Wyciąg oryginalnie sklasyfikowany został jako IX, wycena jednak spadła gdy okazało się, że można znaleźć łatwiejszą sekwencję – wg nas odczuwalnie jest wtedy podobnie jak na pierwszym wyciągu czyli ok. VIII+/IX-. Moje pierwsze podejście jest jednak słabe – tutaj akurat charakter wspinania mi nie podszedł i długo patentowałem by jak najbardziej zwiększyć szanse na powodzenie w drugiej próbie. Gdy odpoczywam próbuje kolega, niestety w kluczowym miejscu nie sięga dobrego chwytu – pora więc ponownie na mnie. Tym razem idzie dużo lepiej, a kluczowe okazuje się szybkie przejście trudności – po 10 metrach wychodzę na restową półkę, od której jest zdecydowanie łatwiej – czeka jeszcze około szóstkowa płytka i kominek wspólny z drogą Środkowy Wolf. Ostatnie metry pokonuję jednak bardzo powoli, bojąc się spalenia przejścia w łatwym terenie 😉. Po chwili dołącza do mnie Romek (usatysfakcjonowany czystym przejściem na drugiego) i szybko wracamy na ziemię dwoma zjazdami.
Mimo gęstniejących nad głowami chmur (zapowiadany opad) i dużego prawdopodobieństwa, że pod Okapami Jungera będzie zalane, postanawiamy przynajmniej zapoznać się z drogą Pulp Fiction – dzięki ringom można wycofać się w dowolnym momencie. Niestety kończy się na pierwszym wyciągu (VII+, 30m) – gdy dochodzę do końca pięknej płyty okazuje się, że wyżej jest mokro, do tego zaczyna kropić. Odpuszczamy więc i mimo wszystko zadowoleni ze swojej pierwszej IX- (czy tyle ma czy nie to już inna historia) w Tatrach udajemy się na zasłużone piwo do Murowańca. Matrixa absolutnie polecam – droga jest piękna, obicie totalnie bezstresowe, a najtrudniejsze odcinki krótkie i łatwe do zapatentowania nawet dla osób wspinających się na poziomie VI.3-VI.4.