Prawi Wrześniacy i Aligator, Zamarła Turnia
Zachęceni dobrymi prognozami decydujemy się na 2-dniowe wspinanie na Zamarłej Turni. Pod ścianą meldujemy się w 3-osobowym składzie i rozpoczynamy od jednego z szóstkowych klasyków na ścianie - Prawych Wrześniaków (VI+). Szczegółowy opis drogi i więcej zdjęć w relacji z przejścia w roku 2020 (LINK). Umawiamy się, że Grzesiek poprowadzi dolną część, mi przypadnie góra, w tym kluczowy wyciąg. Po początkowym parchu zaczyna się piękne wspinanie – zarówno drugi jak i trzeci wyciąg są bardzo ładne i trzymają poziom. Po dojście na stanowisku przy trawersie przejmuję prowadzenie – krótki i mało ciekawy odcinek doprowadza pod kluczowe trudności drogi. Ostatni wyciąg okazuje się bardzo przyjemny i zajmujący – najpierw ładne zacięcie, później kilkanaście metrów po filarku.
Po zjeździe pod ścianę robimy krótki rest oraz weryfikujemy spustoszenie, jakiego w plecakach dokonały kruki – skubane otwierają sobie zamki, kradną żarcie a pozostałe przedmioty rozrzucają dookoła 😊.
Jest już po 16 ale skoro mamy spać w okolicy, decydujemy się na przejście jeszcze jednej drogi. Kierujemy się pod lewą część ściany i wchodzimy w Aligatora (VII-). Tym razem kluczowy wyciąg (kilka trudnych ruchów) oddajemy naszej koleżance Eli, która dopiero zbiera doświadczenie w Tatrach ale zapas ze skał pozwala jej na śmiałe poczynania 😉. Droga nie okazuje się za przyjemna – poza trudniejszym okapem, pozostałe wyciągi to paskudne czwórki po zatrawionych płytach. Na koniec postanawiamy wprowadzić urozmaicenie – prowadzę piątkowy wyciąg z wariantu Lewych Wrześniaków (ten akurat okazuje się elegancki, relacja z całej drogi TUTAJ). Na topie meldujemy się jeszcze w promieniach Słońca ale po przygodowym zjeździe (zaklinowana lina) przy plecakach dopada nas już mrok.