Prawy Puskas i Zacięcie Fiali, Kieżmarski Szczyt
Oryginalny plan zakładał 2-dniową, piękną akcję: przejście ściany Kieżmarskiego, Grani Wideł, nocleg na przełęczy i następnego dnia wspinanie na zachodniej Łomnicy. Jak jednak wiadomo, w tym sezonie pogoda rozdaje karty, więc pozostała przymiarka do pierwszej części planu. Jedziemy w składzie 4-osobowym i postanawiamy użyć kolejki by dostać się do Łomnickiego Stawu, okazja wyspania się oraz skrócenia sobie podejścia pojawia się w Tatrach bardzo rzadko, trzeba więc ją wykorzystać! Od Plesa zaliczamy pół godzinny spacerek pod południową ścianę Kieżmarskiego i szykujemy się do przejścia Prawego Puškáša (V) oraz Zacięcia Fiali (słow. Fialov kút, oryg. VI-, obecnie VII) i jeżeli wystarczy czasu - Grani Wideł (V).
Dzień wcześniej lało, podobnie w nocy, wszystkie depresje są więc nadal mokre. Na dodatek miała być lampa, a Słońce tylko momentami pokazuje się zza gęstych chmur. Wiąże się z Szymonem i ruszam w Drabinę Puškáša, po chwili przechodzimy na lotną i dochodzimy do kociołka, gdzie rozchodzi się kilka dróg. My mamy kierować się w stronę ciągu zacięć i kominów nad nami. Sugeruję się schematem z Mastertopo i zaczynam kolejny wyciąg za bardzo na lewo (poprawnie wrysowany jest na tatry nfo), po chwili jednak wtrawersowuję we właściwą linię. Pod mokrym kominem ściągam do siebie Szymona, padło nam radio i trzeba skrócić dystans więc chwilowo odpuszczamy lotną. Komin mijam płytą a następnie zacięciem po lewej i wchodzę na duży trawnik (Płaśń).
Nad trawą zaczyna się w końcu ładne, piątkowe wspinanie. Szybko przechodzę pierwszy odcinek i robimy przerwę - czekamy aż drugi zespół pojawi się w zasięgu wzroku by pomóc im w orientacji. Kolejne dwa wyciągi prowadzi Szymon - są one zdecydowanie najciekawsze na drodze - najpierw długie zacięcie, później imponujący komin. Na ostatni odcinek po płytach ruszam ponownie pierwszy, trochę improwizując wyprowadzam nas do rampy kończąc wspinanie na jednym z gotowych stanowisk. Skończyliśmy drogę po około 3 godzinach wspinania. Gdy dociera do mnie kolega, sprawdzamy godzinę i podejmujemy decyzję - idziemy na Fialę, będziemy widzieć znajomych jak skończą Puškáša więc zawołamy do nich by szli prosto na szczyt i może razem zdążymy jeszcze na Widły.
Zjeżdżamy ze stanowiska na rampie pod naszą drugą drogę i od razu zaczynamy wspinanie. Zaczyna Szymon i sprawnie przechodzi długi, 55-metrowy odcinek prowadzący pięknym zacięciem, o trudnościach od V do VI- i tylko własną asekuracją (komfortową). Po chwili dochodzę do niego, próbując cieszyć się pięknym wyciągiem, nie do końca pozwala mi na to jednak narastające napięcie przed czekającym mnie za chwilę prowadzeniem. Pamiętałem jednak bowiem jak rok temu będąc kilka metrów obok na drodze Kriššáka (RELACJA) spoglądałem na kluczowy wyciąg Fiali komentując, że wygląda bardzo trudno i strasznie 😉.
Postanawiam zostawić plecak na stanie by zwiększyć szanse na przejście OS-em. Crux znajduje się zaraz nad stanowiskiem, na dodatek są haki, można więc śmiało napierać. Po chwili jestem już kilka metrów wyżej, poszło bardzo sprawnie ale według mnie aktualna wycena VII jest trochę na wyrost... Dalej czeka mnie świetne wspinanie w zacięciu, już łatwiejsze bo ok. VI, cieszę się więc każdym ruchem. Na koniec jeszcze trochę stresujący trawers (friend siada dopiero po kilku metrach) i jestem na stanowisku wspólnym z drogą Kriššáka (1 hak, siadają friendy i kości). Ściągam Szymona oraz plecak, obaj potrzebują chwili restu w kluczowym miejscu ale w końcu dają radę do mnie dotrzeć 😉. Jeszcze tylko 10 metrów piątkowego zacięcia i wejście w łatwy teren, jest 1 dobry hak po prawej stronie.
W tym miejscu kończymy wspinanie, porządkujemy sprzęt i czekamy aż drugi zespół pojawi się na rampie po wyjściu z pierwszej drogi, którą robiliśmy. Zastanawiamy się co robić, gdyby ruszyć w tym momencie szansa na szybkie przejście Grani Wideł byłaby realna. Nie chcemy jednak zostawiać znajomych, na dodatek gęste chmury psują widoki, decydujemy więc odpuścić. Gdy już łapiemy kontakt wzrokowy i możemy się usłyszeć, umawiamy się na spotkanie na piku bo dotrzeć musimy tam inaczej - my jesteśmy bezpośrednio pod szczytem, znajomi 100 metrów niżej na końcu rampy. Skoro mamy z Szymonem czas, postanawiam trochę urozmaicić ostatni, znany mi już odcinek i idziemy ściśle granią aż na sam wierzchołek. Miejscami lufiasto i krucho ale gimnastyka na turniczkach sprawia nam trochę frajdy.
Po jakimś czasie na szczyt dochodzą znajomi, chwila restu i po chwili ruszamy w dół bo jest już po 18-tej i za godzinę będzie ciemno. Na Grani Wideł dostrzegamy dwie osoby. Szymon stwierdza, że to znajomi z naszego klubu, których rano spotkaliśmy. Ja jednak twierdzę, że nie ma takiej opcji, bo po kilku godzinach już dawno powinni drogę skończyć. Próbujemy dzwonić, oba telefony milczą. Później okzauje się, że to jednak byli oni, a na grani zastała ich noc. Na dodatek zjechali w zapych i rano skorzystali z pomocy HZSu by się wydostać. Zbieranie doświadczenia na pierwszych wspinaczkach górskich niekiedy kończy się i tak 😉.