Klasyczna i Prawy Heinrich, Zamarła Turnia
Kilka dni przed weekendem w Tatrach spadł śnieg ale na południową wystawę w słoneczny, jesienny dzień można liczyć 😊. Dlatego też mimo pewnych wątpliwości co do stanu ściany Zamarłej postanawiamy wybrać się na jednodniową akcję z zamiarem przejścia Prawego Kantu Heinricha (VII-). W Dolinie Pięciu Stawów widoki jesienne mieszają się z zimowymi i dopiero po dotarciu do Dolinki Pustej upewniamy się, że ściana jest sucha więc można działać! Ponieważ jednak Słońce jest jeszcze nisko, a wiatr daje się trochę we znaki, postanawiamy nie zaczynać od trudnej (dla nas) drogi, tylko rozgrzać się na Klasycznej (oryginalnie V, aktualna wycena VI-) – nie robiłem jej jeszcze więc jest dobra okazja.
Zaczyna Szymon i szybko przechodzi parchaty początek – robimy za jednym zamachem dwa wyciągi do półki pod Dolnym Trawersem. Kolejny odcinek jest dużo ładniejszy, zaczyna się zacięciem, z którego wchodzi się w słynny trawers. Tutaj złapaliśmy opóźnienie bo kolega chciał sobie utrudnić i przejść wyżej niż należało 😊. Łączymy ten i kolejny wyciąg i na stanowisku pod górnym trawersem zmieniamy się na prowadzeniu. To tutaj doszło do obrywu, w związku z którym trudność drogi wzrosła (ok. VI-), nadal jest krucho i nieprzyjemnie ale komfort poprawiają dwa spity. Po przejściu tego fragmentu nie zatrzymuję się i robię kolejny wyciąg prowadzący Zacięciem Zaruskiego. Dopiero nad nim ściągam Szymona i już na lekko idziemy na szczyt. Czyli zamiast 6 wyciągów wyszły nam 3. Zjeżdżamy pod ścianę Prawymi Wrześniakami, rozmawiamy chwilę z koleżanką, która przyjechała z nami i relaksuje się w Dolince Pustej, po czym przenosimy się pod nasz główny cel – Prawego Heinricha.
Tym razem ja zaczynam wspinanie, improwizuję trochę na dolnych płytach, mijam pierwsze stanowisko, przechodzę okapik i po 65 metrach docieram do półki na której już dziś byliśmy – droga spotyka się bowiem w jednym miejscu z Klasyczną. Zostawiam aparat Szymonowi i ruszam na kluczowy wyciąg za VII-, prowadzący żółtą załupą odciętą u góry okapami. Początek jest bardzo przyjemny, im jednak wyżej, tym bardziej skała się pionuje i kilka metrów jest naprawdę rześkich, szczególnie przy mocnych podmuchach wiatru 😉. Asekuracja jest jednak świetna (haki i 2 spity), można więc dać z siebie wszystko – tak też robię i w jednym momencie jestem bardzo bliski lotu. Daję jednak radę, łapię rest na półce i przewijam się przez okapik, gdzie czeka bulderowy i groźnie wyglądający ale niezbyt trudny fragment. Ściągam kolegę, który rusza na kolejny odcinek – delikatnie przewieszone zacięcie z miejscem za VI+. Po jego przejściu Szymon idzie dalej i zakłada stan gdy robi się już łatwo. Dwie godziny od wejścia w drogę stajemy drugi raz na szczycie i drugi raz zjeżdżamy. Chwilę po 16-tej ściana zaczyna zachodzić cieniem, nie zaczynamy więc trzeciej drogi tylko idziemy na zasłużone piwo do schroniska i w dół na parking.
Drogi Klasycznej mimo jej historycznego znaczenia nie polecam, poza dolnym trawersem i fragmentem za nim jest krucho, parchato i łatwo. Prawy Heinrich z kolei oferuje piękne wspinanie z komfortową asekuracją, a jedyny minus to niewielka w sumie ilośc wspinania - taki już jednak urok Zamarłej 😉.