Pontonovy kut i Lodospad Veverkov, Niżnia Królewska Baszta
O drogach startujących ze Żlebu Veverki myślałem już od dłuższego czasu – szybkie dojście, możliwość zaliczenia bonusu w postaci lodospadu oraz duży wybór formacji i kilka opcji po zakończeniu wspinania = bardzo fajna miejscówka. Ściany Królewskich Baszt (słow. Slavkovské zuby) znajdują się w obrębie Filara Birkenmajera, w masywie Sławkowskiego Szczytu (legenda TUTAJ). Kilka dni temu o tym miejscu przypomniał mi Maciek Ciesielski, który z Kubą Radziejowskim przeszedł drogę Piranha (moja relacja z 2020 - TUTAJ). My (Jacek, Szymon, ja) w niedzielę wybraliśmy ciekawą drogę położoną tuż obok tej linii, Pontónový kút (M5+).
Po półtora godziny spaceru z parkingu, stajemy pod Lodospadem Veverki. Pod lodem pada hasło, że najszybciej będzie jak ja poprowadzę – lód nie wygląda dziś za łatwo, a mamy grube ostrza drytoolowe i zabrałem tylko 4 śruby (5-ta okazuje się stępiona) licząc na szybkie przejście. Wspinam się więc pierwszy i dostaję niezłą lekcję pokory bo lód okazuje się twardy i spędzam na nim ponad pół godziny, wyczerpując ręce do zupełnego odcięcia – przejście bez bloku kosztuje naprawdę sporo sił…
Podchodzimy około 50 metrów wyżej, gdzie startuje nasza droga. Teraz na prowadzenie rusza Jacek – już pierwszy wyciąg jest bardzo ciekawy i oferuje mikstowe trudności ok. M5. Nie kombinując za dużo postanawiamy skorzystać z gotowego stanowiska drogi Chlapcom z Pumori – obie linie rozchodzą się pod dużą płytą, więc ma to sens. Chwilę po nas w ścianę wchodzi parka Słowaków z zamiarem zrobienia właśnie tej drugiej drogi. Jacek rusza na kolejny wyciąg – początkowo fajnym trawkowym zacięciem, później trochę nieprzyjemnym trawersem po płycie. Po przewinięciu kolega kontynuuje dalej trawami od razu robiąc pół kolejnego wyciągu. W tym miejscu widać już dobrze kluczowe skalne spiętrzenie ściany – by się pod nie dostać trzeba przejść jeszcze około 30 metrów trójkowym terenem. Szymon idzie pierwszy i po chwili zatrzymuję się przed wejściem w trudności, buduje stanowisko i kilka minut później jesteśmy obok, zastanawiając się kto pójdzie teraz pierwszy 😉.
Jacek odpuszcza, namawiam więc Szymona by spróbował. Chwilę się waha ale w końcu nie decyduje się, tak więc trzeba wziąć sprawy w swoje dziaby 😊 Martwię się tylko o ręce, które są nadal jak z waty, zbułowane przejściem lodospadu. Wyciąg okazuje się bardzo ciekawy i zajmujący – 20 metrowe zacięcie z odcinkami M5-M5+, poprzetykanymi skromnymi miejscami restowymi. Wzdłuż zacięcia idzie cały czas rysa, tak więc asekuracja z friendów jest komfortowa, dodatkowo jest dobry hak na wyjściu z trudności. Niestety są miejsca z kruszyzną i trzeba uważać by z czymś nie wylecieć (ja wyrywam dwa duże kamienie, na szczęście bez konsekwencji). Wspinanie kończę przy stanowisku na przełączce i ściągam na nią chłopaków. Pogoda zaczyna się psuć, idziemy jeszcze na lotnej granią na szczyt Niżnej Królewskiej Baszty i stąd trawersujemy do Królewskiego Żlebu, którym schodzimy do szlaku. Szalony plan zakładał wyjście na szczyt Sławkowskiego filarem, tym razem nie było jednak na to szans. Może kiedyś, przy okazji innej drogi, bo na pewno warto w to miejsce wracać!
PS. Zdjęcia z Lodospadu Veverki z innych lat: 2016, 2018 - z Zahradkami, 2020 - z Piranhą, 2021/1, 2021/2 - z Tragikomedią, 2023 - z Chlapcami z Pumori.