W samo południe, Bula pod Bańdziochem + skitura Moko
Po powrocie w nocy z Direty MSW wtorek odsypiamy i dochodzimy do siebie. Na rozruch wybieramy się późnym popołudniem z nartami pod jedną z przełęczy - ze spaceru robi się 600 metrów przewyższenia na podejściu i dość wymagający zjazd... W środę pogoda zaczyna się psuć, a my nadal nie jesteśmy w 100% sprawni, postanawiamy więc udać się na Bulę pod Bańdziochem, żartobliwie zwaną Ścianą Ścian 😉. Mam tutaj kilka dróżek na oku, czekających na taki właśnie dzień - gdy coś jest nie tak z pogodą lub samopoczuciem, a chcemy się mimo to powspinać. Przy okazji robimy rekonesans przed warsztatami wspinaczkowymi, które dla klubowiczów mamy poprowadzić kolejnego dnia. Wybieramy jedną z popularniejszych dróg - W samo południe (M5).
Pierwszy wyciąg to właściwie jeszcze nie wspinanie, a podejście skośną trawiastą rynną, przecinającą dolną skalną część ściany - startujemy zaraz obok sektora drytoolowego w prawo. Kolejny odcinek drogi jest kluczowy, wspinamy się po płycie ze słabymi trawkami i mimo, że to Bula, trzeba się trochę postarać bo miejscami nie jest wcale łatwo i komfortowo!
Górna część wyciągu jest już bardziej przyjemna - pojawia się śnieg i głębsze trawy. Prowadzę ten wyciąg, ściągam na stanowiska Szymona i ruszam dalej - na początku kruche zacięcie, później dobre trawy. Po kilku minutach wychodzę w łatwy teren i robię stan w kosówkach. By nie zmieniać się przed łatwym terenem, przechodzę kolejne kilkadziesiąt metrów trawami, po drodze niepotrzebnie ładując się w skalny próg - dzięki temu funduję sobie 3 trudniejsze ruchy. Zatrzymuję się przy stanowisko pod trawiastym zacięciem. Kolega rusza na prowadzenie ostatniego wyciągu - najpierw skośny trawers, po czym 3-metrowa skalna ścianka z wbitym hakiem (jedynką) - tutaj czekają nas trzy mocne pociągnięcia dziabami. Końcówka wyciągu to łatwe zacięcie z trawami i po chwili stajemy na szczycie tzn wypłaszczeniu 😉.