Sprężyna, Mały Młynarz
O wspinaniu na północno-wschodniej ścianie Małego Młynarza myślałem za każdym razem widząc ją czy to z Doliny Białej Wody, czy na podejściu do Morskiego Oka (skąd robi kapitalne wrażenie). W środku tegorocznego lata nadszedł wreszcie odpowiedni moment, choć popołudniowa ulewa dzień wcześniej oraz ryzyko burzy w dzień przejścia trochę obniżyły nasze morale. Do Doliny Żabiej Białczańskiej podchodzimy większą ekipą, finalnie na wspinanie decydujemy się w na 2 dwójkowe zespoły i skręcamy w kierunku Wyżniej Skoruszowej Przełęczy, reszta rusza turystycznie na Młynarza.
Podejście pod ścianę zostało bardzo dobrze opisane (ze zdjęciami) na Drytoolingu (LINK), dodam tylko, że zejście z przełęczy i trawers już pod Małym Młynarzem są bardzo nieprzyjemne – szczególnie przy mokrych (nie tylko z deszczu ale i rosy) trawach. Schematem słowackim oraz tym z przewodnika Cywińskiego lepiej się nie sugerować – Sprężyna została rozpisana tam na 15 wyciągów, bardzo dobrze sprawdza się topo Głogowskiego (optymalne 10 wyciągów), które załączam. Zainteresowanym zagłębieniem tematu polecam opracowanie Maćka Chmieleckiego na temat robionej przez nas drogi i Kurtykówki (LINK).
Trawnikami Skoruszowego Kotła podchodzimy do najniższego punktu lewej części ściany – nad głową po lewej widzimy Zacięcie Sprężyny, po prawej Wielki Komin. Pierwszy odcinek robimy na całe 60 metrów – najpierw dość nieewidentnie po płytach między trawami (trafiamy hak), a następnie wąskim zacięciem (IV-V), z którego kilka metrów łatwiej do stanowiska. W tym miejscu zaskakują nas nowe haki, to chyba jedyne takie miejsce na drodze bo wyżej do czynienia będziemy mieć głównie ze szrotem (aczkolwiek młotek niekonieczny bo można łatwo coś dołożyć). Wyciąg drugi prowadzi po prawej stronie żeberka (V), od razu robimy też trzeci trawersując około 20 metrów pod Zacięcie Sprężyny (IV).
Na wyciągu czwartym czeka nas 50 metrów solidnego wspinania po spionowanej ściance (V+), dodatkowo jest sporo wariantów i można sobie niechcący utrudnić, my mamy trochę mokro i musimy kombinować. Kolejny odcinek startuje fajną (jeszcze lepsza byłaby sucha) piątkową rysą po lewej, kontynuujemy depresją w lewo i dochodzimy do wyraźnej kazalniczki na przełamaniu filara. Czyli finalnie Zacięciem wspina się ok. 80 metrów, całe ma ok. 140 metrów – dziwią 4 wyciągi na starych schematach. Z tego miejsca możliwy jest wycof do żlebu w lewo – przez krótką chwilę to nawet rozważamy bo chmury trochę nas straszą. Z pierwszej kazalniczki trójkowym terenem (15 metrów) przenosimy się na drugą – można od razu iść dalej, my jednak ze względu na 4-osobowy skład dzielimy te wyciągi.
Wyciąg nr 7 zdecydowanie zapada w pamięć – nie jest może za trudny (V/V+) ale prowadzi w dużej ekspozycji po przewieszonych i zarośniętych zielonym dywanem blokach, zaklinowany friend odnotowany w schemacie nadal tam jest 😊. Na kolejnym, według topo najtrudniejszym odcinku (VI) czeka nas przewinięcie w prawo pod żółtymi przewieszkami, następnie cały czas wspinamy się delikatnymi trawersami po prawej stronie filara, mijamy stanowisko pośrednie, wchodzimy w płytkie zacięcie i po ok. 30 metrach dochodzimy do balkonika. Wyciąg 9 można rozpocząć na dwa sposoby – przez wyrwę w przewieszkach po lewej stronie (ok. VI, wygląda brzydko) lub lufiastym, trickowym trawersem (ok. VI) – wybieramy drugi wariant, brak przelotu wymaga czujności przed przewinięciem, warto po przejściu założyć coś drugiemu 😉.
Po efektownym przejściu za filarek czeka nas kluczenie po stromych płytach pomiędzy przewieszkami – pod drugą, przed dużym trawersem w lewo, można założyć stanowisko pośrednie (są haki), my zgodnie ze schematem idziemy dalej i kończy się to (mimo przedłużania) bardzo dużym przesztywnieniem liny. Z dużej trawiastej półki czeka nas jeszcze jeden, łatwy (III) odcinek żeberkiem, z którego wychodzimy prosto na płaski, skąpany w Słońcu szczyt – bardzo fajny kontrast po wyjściu ze stromej, ciemnej ściany. Rozkładamy się na trawie, cieszymy widokami i dzielimy wrażeniami z przejścia – przygoda wszystkim bardzo się podobała, mimo iż droga nie jest ani szczególnie trudna, ani ładna, zarówno ona jak i cała „dzika” ściana coś w sobie mają i warto polecić je odpowiednio doświadczonym taternikom.