19/06/2021Tagi: TatryDolina Rybiego PotokuKopa SpadowaWspinanie górskie lato

Pachniesz Brzoskwinią i Bastion, Kopa Spadowa

Wycena 1: VII-   Asekuracja 1: S1   Długość 1 [m]: 130   Wyciągi 1: 5   Czas 1 [h]: 2   Wystawa 1: W   Ocena 1: 8/10   Komentarz 1:    
Wycena 2: VII-   Asekuracja 2: RS3   Długość 2 [m]: 140   Wyciągi 2: 4   Czas 2 [h]: 2   Wystawa 2: W   Ocena 2: 7/10   Komentarz 2:    

Weekendowy pobyt nad Morskim Okiem rozpoczynamy od wizyty na Kopie Spadowej, na której dwie najpopularniejsze drogi to tradowy Skłodowski (VI-) oraz sportowa Pachniesz Brzoskwiną (VII-). Obie linie robiłem już podczas jednej wizyty kilka lat temu (RELACJA) i wszystkim taką kombinację polecam. Druga droga to jedna z najładniejszych obitych siódemek w Tatrach, dlatego też chętnie przystaję by zrobić ją ponownie z Anią, która ostrzy sobie zęby na pierwsze prowadzenie takich trudności w górach. By jednak zaspokoić swoją żyłkę eksploratorską, proponuję by po powrocie pod ścianę dorzucić jeszcze trochę zapomnianą, a podobno bardzo ładną linię – Bastion (VII-).

Ponieważ wybieramy się na wystawę zachodnią (w czerwcu Słońce od 12 do 20), podchodzimy dość późno i bez pośpiechu. Na miejscu dodatkowo robimy sobie dłuższą przerwę, czekając aż jedyny oprócz nas tego dnia zespół skończy pierwszy wyciąg Brzoskwini – taki popularny wariant startowy do drogi Skłodowskiego wspinacze bowiem wybrali. Zaczynamy obok charakterystycznego dużego kamienia zwanego Prawą Bulą i wspinamy się około 40 metrów świetnie urzeźbioną płytą – początkowo trudności oscylują ok. V, ostatnie metry są już łatwiejsze. Ku naszemu zdziwieniu na stanowisku jest jeszcze wspinacz z zespołu przed nami – okazuje się, że zamiast łatwym terenem trójkowym, prowadząca kolejny wyciąg poszła ścianką ze spitami po lewej, gdzie trudności są zdecydowanie wyższe. Dlatego też na kolejnym stanowisku meldujemy się wcześniej – tutaj, przy tw. Bloku Momy, Brzoskwinia i Skłodowski rozdzielają się

Trzeci wyciąg naszej drogi to świetne wspinanie płytowe – startujemy przez okapik wprost (VI) i kierujemy się za ringami w lewo, gdzie czekają nas dwa fragmenty za VII-. Ania w pierwszy z nich źle się wstawia i czeka ją powtórka – za drugim razem wszystko idzie już bardzo sprawnie i po kilku minutach zadowolona partnerka melduje się na stanie. Na następnym wyciągu czeka nas efektowne przewinięcie między okapami (VII-), uwaga – skręcamy w lewo do spitów, jeżeli obejdziemy przewieszenia prawą stroną wzdłuż ringów, będzie to wariant za VI. Powietrzny bulderek wymaga odważnego ruchy i jest trochę trickowy – moja partnerka po nieudanej próbie postanawia oszczędzić sobie stresu i oddaje mi prowadzenie na ten krótki (15 metrów) fragment drogi. Ostatni odcinek drogi (VI) to kolejna piękna i lita płyta – po 25 metrach dobrej zabawy czeka łańcuch i 2/3 zjazdy, w zależności od wybranej opcji.

Wracamy pod ścianę i mimo mocnego spadku spręża, spowodowanego palącym Słońcem, zaczynamy drugą drogę, Bastion. Na początek do pokonania mamy łatwe zachody dojściowe – zaczynamy obok Lewej Buli i idziemy jak puszcza do półki nad którą znajdują się dwie charakterystyczne, płaskie kosówki (stary hak). Drugi odcinek drogi pokrywa się z Lewym Marciszem i jest trochę straszny, trzeba go po prostu przełknąć bo wyżej czeka nagroda w postacie dwóch pięknych wyciągów 😉. Startujemy pomiędzy kosówkami i wspinamy się płytami na lewo od kominów przy wyraźnym skalnym spiętrzeniu, wyżej narzuca się by kontynuować jednym z nich – kierujemy się jednak w lewo i skręcamy do góry w dogodnym miejscu pomiędzy przewieszkami. Tutaj czeka nas kruchy i wymagający rozsądnego wspinania fragment za V+/VI, uwaga na luźne bloki i miejsce zakładania asekuracji. Stanowisko robimy na wąskiej poziomej półeczce – 1 stary hak znajduje się pod łukowatym zacięciem. Koniecznie trzeba coś podokładać, obeszło się bez własnych haków, choć byłyby wskazane.

Trzeci wyciąg (VII-, 40 metrów) wynagradza nam wcześniejsze stresy - przewijamy się w prawo i zaczynamy wspinanie po pięknej płycie. Pierwszy z kilku spitów pojawia się po kilkumetrowym run-oucie, tam gdzie ich nie ma i jest trudniej – są stare haki, można więc śmiało napierać. Po kilkunastu metrach skręcamy lekko w lewo na filarek (widoczny hak), reszta drogi jest dość intuicyjna – szukamy dobrych krawądek i podążamy w kierunku widocznego stanowiska (2 spity) na dobrej półeczce. Droga nie jest zbyt często chodzona, jest więc trochę porostów – nie przeszkadzają jednak za bardzo i nie obniżają jej urody. Na czwartym odcinku (VI+) do pokonania mamy dwie płyty, przedzielone wąskim okapikiem – kolejny bardzo ładny fragment. Ostatnie metry do stanowiska są łatwiejsze (V) i wspólne z Prawym Marciszem. Jeżeli mamy ochotę możemy dorzucić jeszcze jeden wyciąg z tej drogi za V-, nie jest jednak zbyt ładny – można więc podobnie jak my przejść kilka metrów w prawo do stanowiska zjazdowego na Brzoskwini. Schodzimy do schroniska (Tabor jeszcze nieczynny) i wieczorem urządzamy małą strefę kibica nad Morskim Okiem - nie mogłem odpuścić meczu Polska-Hiszpania na Euro, choć zadowolić trzeba było się transmisją na telefonie 😉.

Pierwsza droga to oczywiście duży klasyk i nie trzeba jej dodatkowo rekomendować, druga również zasługuje jednak na uznanie - na pięknych płytach szybko zapominamy o mniej atrakcyjnym i kruchym drugim wyciągu. Można rozważyć również przejście na dwa kluczowe wyciągu ze stanowiska przy Bloku Momy, np. przy zjeździe z Brzoskwini.