01/05/2022Tagi: AlpyPaklenica - ChorwacjaAnica KukWspinanie górskie latoWspinanie w skałach

Mosoraski, Anica Kuk

Wycena: VI+   Wycena uzupełniająca: 6a   Asekuracja: S2   Długość [m]: 400   Wyciągi: 9   Czas [h]: 5   Wystawa: NW   Ocena: 7/10   Komentarz:    

Na najłatwiejszej drodze Paklenickiej Trylogii gościłem kilka lat wcześniej (RELACJA) – tym razem wracam z Anią, która towarzyszyła mi na dwóch pozostałych częściach do kolekcji (Velebitaški 6a+ i Klin 6c+). Dzień zaczynamy jednak na innym, znacznie trudniejszym klasyku Anićy Kuk – Jenjavi (7a+). Umawiamy się, że jeżeli przejdę pierwsze, kluczowe wyciągi klasycznie – wspinamy się dalej, jeżeli nie – zjeżdżamy i przenosimy się na Mosoraški (6a) właśnie. Pierwszy wyciąg udaje poprowadzić się za drugim razem, na drugim rozpracowuję wszystkie ruchy, całość nie puszcza jednak w ciągu - oznacza to wycof i plan na powrót w przyszłości. Po południu ściągamy pod ścianę znajomych i wspólnie zaczynamy wspinanie na najpopularniejszej drodze na ścianie.

Ponieważ poprzednim razem przebiegu drogi nie opisywałem, teraz nadrabiam zaległości. Pod Mosoraški trafia się bez problemu – ze szlaku skręcamy przy tablicy z nazwą drogi, pokonujemy łatwy próg skalny i stajemy pod ścianą, na której zobaczymy wielki symboliczny hak z karabinkiem. Na drogę warto zabrać kilka średnich friendów – szczególnie na łatwiejszych odcinkach spity pojawiają się sporadycznie.

Na pierwszym wyciągu czeka nas łatwe (3a), intuicyjne wspinanie wzdłuż wyraźnych pęknięć – rozglądamy się za nielicznymi spitami i po ok. 50 metrach docieramy do stanowiska. Drugi odcinek (4b) zaczyna się od wyjścia z nyży i ciekawego buldera, po którym robi się łatwiej – idziemy skośnie w prawo do stanowiska na wygodnej półce. Na trzecim wyciągu (4b) kierujemy się w stronę dużej nyży, po czym trawersujemy w prawo i szukamy dogodnego miejsca by przejść wyżej do wyraźnej półki z blokami. Kolejny odcinek (4a) to przyjemne wspinanie po dobrze urzeźbionych płytach i ładne zacięcie, zmierzamy skośnie w prawo do stanowiska pod kominkiem ograniczonym gładką ścianą po prawej. Na tym wyciągu przecinamy linię Besmrtnici (relacja z tej pięknej drogi TUTAJ), spity z niej dochodzą z dołu i idą dalej do góry, ignorujemy je.

Na wyciągu piątym (4b) startujemy kominkiem, po czym trawersujemy mocno w prawo – kierujemy się w stronę kantu filara. Nie idziemy czasem w lewo w stronę stanowiska pod kominem, którym prowadzi stary wariant drogi (nie polecam bo kiedyś robiłem 😉) oraz obok niego płytą kolejny wyciąg z Besmrtnici. Z wygodnego stanu na kancie ruszamy prosto do góry (4a) i po dotarciu pod ściankę trawersujemy w lewo wyraźną półką, delikatnie się obniżając, mijamy stanowisko (nie nasze) i kierujemy się do nyży pod kominem. Jeżeli wyjdziemy za wysoko utrudnimy sobie zadanie – będziemy musieli wspinać się w dół.

Przed nami kluczowy odcinek (6a) – zdecydowanie odstający trudnościami od wcześniejszych wyciągów. Prowadzącej do tej pory Ani widok na wypolerowane zacięcie z kilkoma przewieszonymi blokami po drodze zdecydowanie nie przypada do gustu, puszcza mnie więc przodem. Wyciąg robiony po kilku latach nadal robi na mnie wrażenie – jak na szóstkę (a kiedyś nawet 5c!) trzeba się mocno trzymać i uważać na obecny miejscami wyślizg (jedyne chyba takie miejsce na całej Anićy), obicie jest bezpiecznie ale nie całkiem sportowe. Po około 30 metrach dochodzimy do stanowiska (kilka spitów), które możemy pominąć i wyjść na półkę z wygodnym stanem 10 metrów wyżej. Ja zatrzymuję się na stanowisku w zacięciu by porobić zdjęcia i dopingować zespół za nami. Debiutujący na wspinaniu w górach Kuba idzie bardzo ładnie, niestety w jednym miejscu wyjeżdża mu but i zalicza efektowny lot. Po ponownym starcie z miejsca odpadnięcia (chłopaki nie powtarzają od początku i godzą się ze stylem 1xAF) idzie już sprawnie. My tymczasem przenosimy się na wspomnianą półkę nad zacięciem – górny fragment jest już zdecydowanie łatwiejszy.

Startując dalej z tego miejsca do końca drogi pozostaje nam ok. 50 metrów – idziemy najpierw przyjemnym zacięciem po lewej (5b), mijamy stanowisko i delektujemy wspinaniem po pięknej pomarańczowej płycie na prawo od zacięcia wyjściowego. Gdy dociera do mnie Ania czekamy jeszcze na chłopaków i wspólnie udajemy się na szczyt - podążając w lewo, za czerwonymi kropkami na skale. Dla nas to kolejna wizyta na Anićy Kuk, dla kolegów – debiut, od którego zaczyna się ich przygoda z jedną z najładniejszych wysokich ścian w Europie.