Międzykancie i Florecistka z hotelu Adalbert, Mnich
Po sobotnich „przygodowych” drogach na Zadnim Mnichu (RELACJA) w niedzielę stawiamy na sprawdzone klasyki Mnicha i chowamy się przed upałem na północnej ścianie. Idąc śladem zeszłorocznej tradowo-sportowej kombinacji Kant Hakowy-Folwark Montano tym razem proponuję Międzykancie (VII) z Rysą Marcisza (VII-) i Florecistkę z hotelu Adalbert (VII+/VIII-). Wychodzi kilka wyciągów różnorodnego wspinania - na pierwszej drodze sprawdzimy się w rysach, na drugiej czeka techniczny rajbung i ciekawy bulder oraz kapitalny wyciąg na kancie. Obie drogi prowadzę w całości, Ania planuje zmierzyć się z Kantem Klasycznym (VI-), niestety po południu brakuje sił i kończy się na rekonesansie.
Kluczowy na Międzykanciu jest już pierwszy odcinek – podchodzimy w miarę łatwo (VI-) pod krótkie i ciasne zacięcie z rysą, gdzie czekają główne trudności (VII). W zależności od poziomu techniki odcinek ten można odczuć bardzo różnie, u mnie ze wspinaniem w takich formacjach za dobrze nie jest, dochodzi brak rozgrzewki i do przejścia klasycznego konieczna jest druga próba. Pod koniec zacięcia idziemy dalej prosto wzdłuż pęknięcia lub odbijamy przy poziomej rysce a półkę w prawo – do wariantu przez ściankę ze spitem. Wybierając tą opcję warto skorzystać ze stanowiska z Folwarku by nie przesztywnić liny i mieć dobry widok na drugiego na linie. Z półki startujemy ścianką wprost (VI+, spit), pokonujemy kominek (z lewej dochodzi wariant oryginalny) i docieramy do następnej platformy – pod Kantem Hakowym. Stąd wspinamy się piękną rysą po prawej (VI-), wychodzimy na półkę i mocno trawersujemy w prawo – nasze stanowisko jest wspólne z Florecistką, po drodze mijamy drugi stan z Folwarku.
Kolejny odcinek na naszej drodze ma dość „górski” charakter jak na Mnicha – startujemy ryską skośnie w lewo (V) w kierunku widocznego spita i stąd idziemy po słabo widocznych ale dobrych chwytach najpierw do góry (VI-), po czym w prawo za dobrą rzeźbą (wygląda trudniej ale to tylko V, trzeba się tylko odważyć) aż na szeroką półkę pod wieńczącą tę część ściany piękną dużą płytę. Tutaj do wyboru mamy dwie rysy - Marcisza (VII-) pośrodku lub Kopczyńskich (VII) po prawej (dodatkowa opcja to ostatni wyciąg Folwarku po lewej). Wybieramy pierwszą opcję – wspinanie jest przepiękne, cienka rysa dobrze się zagina i zapewnia dobrą asekurację z małych i średnich mechaników (jakichkolwiek stałych punktów brak). Po zrobieniu wracamy na ziemię dwoma szybkim zjazdami i szykujemy się do drugiej drogi.
Florecistka z hotelu Adalbert startuje pomiędzy Folwarkiem i Kantem Klasycznym. Zaczynamy Lewą Rysą (spit) i kierujemy się skośnie w prawo nad rysę i trawiasty zachód z Kantu (trawersujemy nad nim wzdłuż pęknięcia). Ze stanowiska pod Zacięciem Mierzejewskich ruszamy w kluczowy wyciąg (VII+/VIII-) – na początek czujny poziomy trawers w lewo, po czym sprytne wejście na filarek, trawers wzdłuż cienkiej rysy w prawo i bulderowe przewinięcie w połóg – nie zdradzam patentu by nie psuć zabawy, u mnie dopiero trzecia próba okazała się skuteczna. Wyżej czeka nas kilkanaście metrów wspinania na tarcie, po którym docieramy do stanowiska pod kantem.
Trzeci wyciąg (VII+) jest kapitalny i dla odmiany mocno OS-owy, choć dość konkretnie „wybiera” – wspinamy się po świetnych ostrych krawądkach i ściskach na filarku, wychodzimy w łatwy teren i zmierzamy do stanowiska na półce pod płytą. Tutaj kończy się „sportowa” część drogi, jeżeli zabraliśmy własny sprzęt można kontynuować którąś z rys. Jako kontynuacja naszej drogi nijako „przewidziana” została Rysa Kopczyńskich (VII), gdzie za asekurację służą dwa haki oraz własny sprzęt (małe mechaniki/kostki).
Po ponownym powrocie na ziemię wchodzimy jeszcze w Kant Klasyczny, na który wracam po latach – odpuszczamy jednak po dwóch wyciągach by partnerka poprowadziła całość przy innej okazji.