12/07/2022Tagi: AlpyAlpy - FrancjaPremière pointe des NantillonsWspinanie górskie lato

Guy-Anne, Premiere pointe des Nantillons

Wycena: VII-   Wycena uzupełniająca: 6a+ TD+   Asekuracja: RS2   Długość [m]: 250   Wyciągi: 6   Czas [h]: 3,5   Wystawa: E   Ocena: 8/10   Komentarz:    

Dzień po przejściu kapitalnej Amazonii (RELACJA) wracamy na Nantillons i na celownik obieramy kolejną perełką na ścianie – Guy-Anne (6a+). Wczoraj w trudnościach przyszło zmierzyć nam się z szerokimi rysami, wizytówką dzisiejszej drogi są dla odmiany dwie przepiękne rysy na palce. Podstawowa wersja drogi ma sześć wyciągów, mając więcej czasu wspinanie można przedłużyć do dwunastu (w tym cztery wspólne z Amazonią), taka kombinacja nosi nazwę Guy-Anne l’Insolite. Po krótkim spacerze pod ścianę szybko namierzamy ewidentne zacięcie, którym startuje nasza droga i zaczynamy wspinanie.

Podobnie jak w poprzednich dniach prowadzeniem dzielimy się z Romkiem po połowie – tym razem zaczynam jako pierwszy. Pierwszy wyciąg (5c, 20m) prowadzi bardzo ładnym zacięciem, stanowisko znajdziemy tuż nad nim. Kolejny odcinek (5c, 50m) warto podzielić na dwa by uniknąć przesztywnienia liny – stanowisko pośrednie jest po 30 metrach, tuż pod czujną pionową ścianką ubezpieczoną spitami.

Wyciąg trzeci (6a+, 50m) jest wręcz nieziemski – na początek 30-metrowa, niezwykle atletyczna rysa w pionowej płycie (małe friendy/kości, warto mieć duble!), następnie czujna płytka (jedyny spit) i kolejna, łatwiejsza już rysa doprowadzająca do stanowiska (średnie friendy). Z powodu zmęczenia (po 37 wyciągach pokonanych w dwóch poprzednich dniach) i mało technicznego stylu przejścia, ten bardzo długi i ciągowy odcinek daje mi mocno w kość, do stanowiska docieram wykończony 😉. Mimo tego jestem zachwycony - był to zdecydowanie jeden z najpiękniejszych wyciągów rysowych jakie miałem okazję przechodzić w górach. Ania z Romkiem również są pod wrażeniem, a idąc na drugiego mogą pozwolić sobie na odpoczynek po trudniejszych sekwencjach.

Na czwartym wyciągu (6a+, 40m) czeka kolejna niesamowita rysa – cienkie diagonalne pęknięcie wzdłuż jasnego pasa skały widać doskonale z daleka oraz z sąsiednich dróg, w oczy rzuciło nam się już podczas wspinania na Amazonii. Tym razem wspinamy się jednak w połogu, a rysa dobrze się zagina – miejscami jest bardzo sprężnie, ale całościowo jednak łatwiej niż na poprzednim odcinku. Po przejściu tego niesamowitego fragmentu wychodzimy na półkę i do stanowiska dochodzimy zacięciem po prawej, można też trochę trudniej rysą wprost z innej drogi - skusiłem się na drugiego. Wyciąg piąty (5c, 50m) zaczyna się pęknięciami wprost, po przejściu których kierujemy się na płyty (widoczne spity). Ostatni odcinek (6a, 40m) to kolejne rysy i obite płyty, w tym bardzo ładny kancik. Trochę żałujemy, że nie mamy czasu by wspinać się dalej kombinacją l’Insolite, z drugiej strony jednak zdarta skóra na dłoniach oraz odrętwiałe stopy coraz mocniej dają się we znaki i wspinanie mimo iż cały czas niesamowicie cieszy, robi się coraz bardziej męczące.

Po szybkim powrocie na ziemię zjazdami idziemy do schroniska, robimy przepak, fundujemy sobie deskę serów i po piwie, po czym szybko ruszamy w dół by złapać kolejkę do miasta. Tam w komfortowych warunkach restujemy i szykujemy się z Romkiem do realizacji głównego celu tygodniowego wyjazdu – Filara Walkera (RELACJA). Dwa dni później w dwójkę jesteśmy ponownie na lodowcu Mer de Glace i zmierzamy pod Grandes Jorasses, Ania tymczasem dołącza do znajomych i na koniec pobytu zalicza Grań Cosmiques.