16/08/2022Tagi: AlpyDolomitySass PordoiWspinanie górskie lato

Piaz Arete, Sass Pordoi

Wycena: VI   Wycena uzupełniająca: VI/VI+   Asekuracja: R2   Długość [m]: 400   Wyciągi: 11   Czas [h]: 3.5   Wystawa: S   Ocena: 7/10   Komentarz:    

Tym razem wybieramy się w okolice Piz Boe (masyw Selli) - na południową ścianę Sass Pordoi. Przejeżdżając przez Passo Pordoi nie sposób nie zauważyć pięknych filarów górujących nad zielonymi łąkami – jednym z nich prowadzi wybrana przez nas droga Piaz Arete (VI/VI+), w górnej części przechodząca na filar kolejny, gdzie łączy się z jednym z największych czwórkowych klasyków Dolomitów – Mariakante. Drogę tą przechodzą tego samego dnia dwa inne zespoły z naszego klubowego obozu. Szczyt oblegany jest również przez turystów – nie tylko z powodu pięknych widoków, ale przede wszystkim dzięki kolejce umożliwiającej dostanie na niego w 3 minuty 😊.

Po dwóch trudniejszych drogach i mając w perspektywie wymagającego Cassina na Torre Trieste, gdzie wybieram się z Adrianem dnia następnego, Ania proponuje coś co poprowadzi w całości i na czym nie stracimy za dużo sił - Piaz Arete nadaje się idealnie! Droga poza świetną lokalizacją, ekspozycją i możliwością zjazdu kolejką z góry oferuje fajne piątkowe wspinanie z krótkim szóstkowym fragmentem, z bardzo dobrą asekuracją w trudniejszych miejscach. Polecam jako jedną z lepszych linii w rejonie w tych trudnościach i o takiej charakterystyce.

Po zaparkowaniu na Passo Pordoi ruszamy szlakiem 627 w kierunku przełęczy Forcella Pordoi (przez którą schodzi się nie korzystając na powrocie z kolejki). Podejście wydaje się trochę krótsze niż jest w rzeczywistości – zajmuje nam około godziny, przystajemy jednak kilka razy by pooglądać świetne widoki m.in. na Marmoladę od północy, Sassolungo czy Piaz Ciavazes. Start drogi znajdujemy bez problemu – dochodzimy do wieńczącego południowy mur kantu i zatrzymujemy się tuż za nim, pod wyraźnym kilkumetrowym pęknięciem.

Pierwszy wyciąg przejść można pęknięciem na wprost (IV/IV+) lub łatwiejszym terenem po lewej – w obu przypadkach wychodzimy po ok. 20 metrach na półkę ze stanowiskiem. Drugi wyciąg (V, 30m) zaczyna się od pionowego i dość śliskiego zacięcia, z którego trawersujemy w prawo za kant – idąc za wysoko do góry będzie trudniej (ok. VI-), Ania tam właśnie wchodzi i nie będąc rozgrzaną trochę w tym miejscu walczy. Po przewinięciu trudności jednak odpuszczają, szybko dochodzi więc do stanowiska na kolejnej dużej półce.

Na wyciągu trzecim (zaledwie 10-metrowym i ubezpieczonym hakami) czeka crux – krótka przewieszona ścianka, w trudnościach (VI/VI+) nie tylko trzeba się mocno trzymać ale przede wszystkim starać nie wyjechać z bardzo śliskich stopni 😊. Partnerka radzi sobie jednak bez problemu i po chwili stoimy na kolejnej półce. Czwarty wyciąg (V+, 30m) jest chyba najładniejszy i najciekawszy – wspinamy się po świetnie urzeźbionej żółtej ścianie wzdłuż zacięć i pęknięć, mniej więcej od połowy kierując się w lewo do kantu. Stąd ruszamy wprost do góry po klamach (IV), mijamy duży okap po lewej i po ok. 40 metrach docieramy do stanu. Kolejne 40 metrów łatwego terenu (III+) doprowadzi nas do stanowiska pod szczytem filara. Stąd przechodzimy około 50 metrów bez trudności na drugi filar – obchodzimy skały i trawersujemy nad żleb do stanowiska, gdzie łączymy się z drogą Mariakante. Warto wziąć linę w ręce lub podwieszać ją by nie zrzucać kamieni na wspinających się poniżej – biorąc pod uwagę popularność Marii raczej na pewno ktoś tam będzie.

Wyciąg 9-ty (IV/IV+, 30m) zaczynamy od przejścia uklamionej przewieszki, po czym trawersujemy mocno w prawo – przecinamy wymyty komin (do góry nim jest zapych) i dochodzimy do nyż w szarej skale, gdzie znajdziemy dwa stanowiska – jedno poniżej z pętli, drugie wyżej w prawo z ringiem. Korzystając z pierwszego stanu ruszamy prosto do góry dość sprężną jak na IV (bliżej V) czarną ścianką, po czym kontynuujemy już łatwiej do wygodnej półki (ok. 25m). Dziesiąty wyciąg (IV, 25m) to kruchy kominek wyprowadzający na sporą platformę pod charakterystyczną turnią wieńczącą filar. Ostatni fragment to około 100 metrów terenu II-III, mijamy turnię po lewej i wchodzimy do wielkiego skalnego amfiteatru, nad którym widzimy barierki pod szczytem. My końcówkę pokonaliśmy już bez liny, bawiąc się w grę pt. „kto zrzuci mniej kamyków”, pod zdumionym okiem turystów stojących na tarasie powyżej – trochę jak na Łomnicy 😉.

Po przejściu barierek lądujemy w innym świecie – wielka widokowa restauracja przy górnej stacji kolejki nabita jest grubo ponad setką osób, nie narzekamy jednak tylko wtapiamy się w tłum i zamawiamy obiad oraz piwo, które konsumujemy na leżaku z pięknym widokiem na lodowiec Marmolady i północny mur Civetty. By oszczędzić siły na kolejny dzień fundujemy sobie dodatkowy luksus w postaci zjazdu kolejką na parking. Podczas gdy ja będę na wspomnianym Torre Trieste (relacja TUTAJ), Ania odwiedzi Żółty Filar na Małej Cimie – niestety z powodu wypadku znajomych i akcji z helikopterem drogi tym razem nie uda się jej skończyć…