24/02/2023Tagi: TatryDolina MięguszowieckaTępaWspinanie górskie zima

Tupa Fiesta, Tępa

Wycena: M4+   Asekuracja: R2   Długość [m]: 500   Wyciągi: 6   Czas [h]: 6   Wystawa: NW   Ocena: 7/10   Komentarz: 6 wyc. + lotna 200 m   

Drugiego dnia obozu przypadają urodziny Ani, które chętnie spędziłaby w ścianie na jakieś przyjemnej drodze - rekomendowana mi już przez kilka osób Tupa Fiesta (M4+) na pobliskiej Tępej wydaje się idealna. By uszczęśliwić (takie było założenie) jeszcze jedną osobę do zespołu dobieramy kolegę Krzyśka, który generalnie porzucił zimowe wspinanie 😊. Nie zraża nas zapowiadane na wieczór załamanie pogody – wyjście z tej części ściany jest łatwe, jak się później okaże gorzej będzie jednak z odnalezieniem w zamieci Przełęczy Stwolskiej (na której byłem dzień wcześniej po zejściu z Filara Pośredniej Kończystej!)...

Tupa Fiesta zlokalizowana jest w lewej części masywu - około 50 metrów przed wielkim zachodem, którym podchodzi się pod inną fajną drogę, Tupa Blada M6- (polecam, opis TUTAJ). Obie linie schodzą się zresztą po przełamaniu ściany na żebrze, które wyprowadza do szerokiego zbocza pod szczytem. Startujemy trawiastym zachodem w kierunku charakterystycznej skośnej rampy podciętej ukrytym kominkiem. Pierwsze metry to fajne (M3) mikstowe wspinanie, po wejściu na półkę naszym oczom ukazuje się kominek który przy kiepskich warunkach (brak twardego śniegu w środku) jest dość kąśliwy jak na M4+ 😉. Dalej łatwą już rampą wychodzimy na duże pole śnieżne i albo zatrzymujemy się przy gotowym stanowisku albo budujemy swoje kilka metrów na lewo – tam bowiem oryginalnie prowadzi droga.

Przechodzimy w lewo pod kominek (choć możliwe też prostowanie) i po wyjściu z niego (M4) docieramy do wygodnej półki – lina już idzie ciężko, postanawiam więc stanowisko zrobić już tutaj. Dzięki temu kolejny wyciąg można zrobić na pełne 60 metrów już pod lodowy próg. Ze stanu skośnie w lewo płytą i przez ciekawą przewieszkę z bujną trawą na wyjściu (M4), po czym łatwo już mocnym trawersem w prawo – do żlebu. Nim po około 20 metrach docieramy do podstawy progu, który powinien być pięknie wylany stromym lodem (fragment 90°, ok. WI4) – niestety dziś jest zupełnie sucho, musimy więc wybrać inny wariant. Ruszam więc trawiastym zacięciem po lewej (M3) i po chwili docieram do przełęczki, na którą skręca się po przejściu lodospadu.

Z tego miejsca droga prowadzi łatwym terenem (II) w lewo, aż do zacięcia przed gładkimi stromymi płytami. Ja zatrzymuję się jednak za wcześnie i przypadkowo robimy własny wariant prostujący – pierwszym wyraźnym zacięciem na lewo od ostrza filara (ok. M4), stanowisko na półce po ok. 30 metrach i stąd 60 metrów skośnie w lewo (ok. M3) do charakterystycznej wąskiej śnieżnej rampy (I) na prawo od ściany szczytowej, którą prowadzi Tupa Blada. Oryginalnie po przejściu krótkiego zacięcia przed płytami (M4) skręca się w prawo i w ten sposób dociera do rampy. Po wyjściu na grań czeka jeszcze ok. 250 metrów terenu I-III, trzymamy się generalnie lewej strony żebra. Odcinek ten można pokonać na lotnej, my z powodu pogarszających się warunków robimy go na kilka długich wyciągów.

Gdy wychodzimy ze ściany jest już ciemno, a wiatr i opady wzmagają się – przez chwilę jesteśmy jeszcze w stanie podążać po śladach kolegów sprzed kilku godzin, gdy się jednak urywają gubimy się szukając Przełęczy Stwolskiej. Kto chodził po ciemku w zamieci wie jak wygląda poruszanie się w otwartym terenie – po godzinie zdajemy sobie sprawę, że krążymy w kółko. Próbujemy coś ustawić na zegarku, śnieg walący po twarzy i zamarzające ręce jednak nie ułatwiają sprawy. Finalnie wybieramy dość męczącą ale pewną opcję – ustawiamy nawigację na Tępą, a następnie Przełęcz pod Osterwą. I w ten sposób metr po metrze powoli wydostajemy się z tego zimowego piekiełka, w międzyczasie uspokajamy obozowiczów w schronisku, którzy martwili się o nas widząc co dzieje się na górze. Po powrocie dostajemy kilka porcji zaległych toastów urodzinowych i opowiadamy o przygodzie. Krzysiek początkowo chce sprzedawać swoje dziaby, z czasem jednak ciężkie chwile idą w zapomnienie i mówi, że nawet mu się podobało. Ania już wcześniej w zamieci wykazała się spokojem i górskim duchem stwierdzając, że taki wpierdziel w urodziny jest romantyczny i w sumie woli to od siedzenia przy piwie 😊.

Wracając jeszcze do samej drogi - jest ciekawa i różnorodna oraz wcale jednak nie taka krótka, do 5-7 wyciągów dochodzi jeszcze około pięciu na lotnej. W gorszych warunkach nie nadaje się raczej dla początkujących, tym bardziej że poza jednym gotowym stanowiskiem jest prawdopodobnie tylko jeden stały hak (pod kominkiem). Na drogę zdecydowanie warto wybrać się też gdy wylany jest lodospad (2-4 krótkie śruby wystarczą), będzie wtedy dużo atrakcyjniejsza.