Kombinacja Fereński/Kosiński, Mnich
Weekendowy pobyt w Morskim Oku podczas klubowego obozu. Po kilku dniach opadów i niskiej temperatury sobota zapowiada się pogodnie tylko do południa. Wschodnia ściana Mnicha od rana jest w Słońcu i jako jedna z nielicznych przesycha, daje to więc nadzieję na szybkie przejście czegoś krótkiego. Po integracji do późnych godzin nocnych podejście jest bardziej męczące niż zazwyczaj, w końcu jednak docieramy na miejsce. Chmury już gęstnieją, proponuję więc Ani by spróbować przynajmniej Fereńskiego (oryg. VII/VII+), na którym główne trudności oferuje pięknie prezentujący się pierwszy wyciąg.
Droga startuje pod okapami tuż na prawo od Metaliki, po przewinięciu się na ścianę wschodnią trawersujemy za Rysę Hobrzańskiego (opis kombinacji Hobrzański/Kosiński TUTAJ) i wychodzimy na taras z blokiem, gdzie znajdziemy dwa spity stanowiskowe. Wspinanie zaczynamy od pokonania cienkiej łukowatej rysy, która zanika pod półką – przewinięcie na nią jest dość wymagające jak na V+ (raczej VI+). Z półki odbijamy skośnie w lewo wzdłuż pięknego szerokiego pęknięcia, które doprowadza nas na skraj dolnego okapu, gdzie znajdziemy pierwszego spita – do tego miejsca asekurujemy się własnym sprzętem. Powyżej czeka nas już mocniejsze wspinanie – przewijamy się wzdłuż pęknięć w lewo (VII+), pokonujemy krótki fragment wspólny z Metaliką i wchodzimy do pięknego zacięcia z rysą (VII) na lewo od górnego okapu (są dwa spity). Na deser pozostaje nam niebanalne przejście z zacięcia do stanowiska na kancie – z powodu słabej dyspozycji dociągam do niego na oparach, polecam być dobrze rozgrzanym 😉.
Drugi wyciąg zaczyna się od zaskakująco kąśliwego przewinięcia przez okapik (VI+, spit), wyżej robi się już łatwiej. Kontynuujemy wzdłuż rysy (V+, spity) i po 15 metrach docieramy do półki, do której z prawej strony dochodzi Hobrzański. Nie zatrzymując się kontynuujemy zacięciem (V) kolejne 15 metrów do stanowiska pod przepięknym Zacięciem Kosińskiego. Na Górne Półki najłatwiej dostać możemy się ostatnim wyciągiem Międzymiastowej (VI+), my jednak postanawiamy zrobić to Kosińskim, z którym mam stare porachunki – takie zakończenie jest zresztą bardziej logiczne i eleganckie. Zacięcie pokonujemy na własnej asekuracji i posiada ona dwa trudniejsze, przewieszone fragmenty – dolny z szerszą rysą (ok. VII-) i górny z wąskim pęknięciem (VII). Będąc tu już po raz trzeci tym razem udaje się poprowadzić w pierwszej próbie, nadal stwierdzam jednak że łatwo nie jest 😊.
Po wyjściu na Górne Półki zjeżdżamy z powrotem pod ścianę północną i mimo iż się jeszcze nie rozpadało odpuszczamy kolejną drogę, chcąc oszczędzić siły na jutrzejszy główny cel – o ile pogoda pozwoli na jego realizację. Wracamy więc na Tabor i spędzamy trochę czasu z innymi obozowiczami, tym razem jednak na spokojnie 😉.