24/02/2024Tagi: TatryDolina Rybiego PotokuLiliowa KazalnicaWspinanie górskie zima

Mączka, Liliowa Kazalnica

Wycena: M7-   Wycena uzupełniająca: lato V+ A1   Asekuracja: R2   Długość [m]: 250   Wyciągi: 6   Czas [h]: 4   Wystawa: N   Ocena: 6/10   Komentarz:    

Ostatniego dnia obozu wypogadza się na kilka godzin, szkoda byłoby więc tego nie wykorzystać. Szukając rokującej na warunki krótkiej linii na niskiej ścianie decydujemy się na Drogę Mączki (latem V+ A1, tatrzańsko-zimowo ok. 7) na Liliowej Kazalnicy. Kluczowy wyciąg schowany jest pod dachem i ma charakter drytoolowy, pozostałe odcinki są dużo łatwiejsze, więc stwierdzamy, że nawet zasypane powinny być do przejścia. Na podejściu cieszymy się niespodziewanymi betonami, jest to jednak złudne – po wejściu w ścianę jest dużo gorzej i ma to swoje konsekwencje…

Droga startuje ewidentnym zacięciem (ok. M5-) omijającym pionowy uskok z lewej części ściany. U nas jest ono zasypane więc trudności to bardziej WI3. Po wyjściu na taras czeka trawers w prawo, po czym droga odbija w lewo – z tego względu warto więc zrobić stanowisko pod drugim uskokiem. Na następnym odcinku mimo niskich trudności (ok. M4) dziaby słabo trzymają i nie ma możliwości założenia dobrej asekuracji. Niestety po kilkunastu metrach wychodząc z ostatniego prożku wyjeżdżam ze słabym śniegiem i zaliczam długi lot wyrywając po drodze dwa słabe haki. Mimo roztrzaskanego barku nie wzywamy śmigłowca ani nie zjeżdżamy bo stwierdzam, że możemy kontynuować jeżeli Michał będzie prowadzić, a Tomek asekurować. Kolega ostrożnie pokonuje feralny fragment, po czym idzie wprost przez zacięcie pod kosówkami (ok. M5) i zatrzymuje się na kolejnym tarasie.

Następny wyciąg to nietrudne (ok. M4-) wspinanie w trawkach i śniegu skośnie w lewo aż pod kluczową ściankę, którą trawersujemy po skosie pod dachem. Początek jest całkiem przystępny, dalej robi się jednak bardzo czujnie i trudności (M7-) trzymają już do końca płyty, asekuracja (własna poza jedną zatartą kostką) jest jednak dobra. Mimo dobrych chwytów stopnie miejscami są bardzo słabe, do tego jest mocno wypychająco. Michał staje jednak na wysokości zadania i przechodzi wyciąg OS-em. Wymagający trawers z jedną sprawną ręką w stylu AF okazuje się dla mnie bardzo bolesny i czasochłonny, zostaję więc odpowiednio ukarany za swoją upartość.

Na szczęście do końca drogi pozostaje jeden łatwy wyciąg i wyjście ze ściany po śniegu. Z tarasu nad stanowiskiem możemy iść lodem po lewej (WI3), przez próg wprost (ok. M4+) lub oryginalnie kominkiem po prawej (ok. M3) – wybieramy ostatni wariant, całkiem ładny zresztą. Dalej kontynuujemy już na lotnej i po około 100 metrach odbijamy w prawo do siodełka na ramieniu Turni Zwornikowej – znajduje się tam stanowisko (3 haki) z HMS-em, z którego zjeżdżamy ok. 40m na śnieżny taras. Stąd asekurując się (lawiniasty teren!) trawersujemy w lewo i przecinając Żleb Szulakiewicza docieramy do Żlebu Mnichowego, którym szybko wracamy pod ścianę.

Po powrocie do schroniska i przy zejściu na parking z barkiem jest coraz gorzej, ręki nie mogę unieść nawet minimalnie. Rezonans wykaże czy z głowy mam tylko resztę sezonu zimowego (na dodatek tą najlepszą) czy i część letniego...