Elegancia, Wielka Złota Kazalnica
Po powrocie ze wspinania w ciepłym wapieniu na Sardynii ciężko przestawić się na tatrzańskie zimowe ściany, połowa stycznia to już jednak najwyższa pora 😊. Wraz Michałem i Szymonem wybieram się więc na weekend do Doliny Kieżmarskiej by schować się przed odwilżą w cieniu północnej ściany Małego Kieżmarskiego Szczytu, oferującej zaskakująco dobre warunki. Pierwszego dnia towarzyszę rozwspinanym już kolegom na drodze Elegancia (M7) na Wielkiej Złotej Kazalnicy. Oferuje ona całkiem sporo ładnego i zajmującego wspinania – po najbardziej wymagającym i ciągowym pierwszym wyciągu do przejścia mamy jeszcze dwa mocne, czysto drytoolowe odcinki oraz kilka łatwiejszych o mikstowym charakterze.
Elegancia startuje w ewidentnym miejscu – zatrzymujemy się na początku wielkiego śnieżno-trawiastego zachodu, którym biegnie Droga Żuławskiego (jej opis TUTAJ) i naszym oczom ukazuje się ciąg rys biegnących pionowo do góry. Pokonujemy nyżę u podstawy ściany i kontynuujemy w dość wyrównanych trudnościach ok. M6 do szerokiego, obłego pęknięcia (M7) pod którym znajduje się jedyny na tym wyciągu stały hak (przydają się zdublowane średnie i duże friendy). Kluczowe miejsce jest techniczne i nieco loteryjne – łatwo z niego wypaść, o czym przekonuje się Michał podczas pierwszej próby. Na szczęście po powrocie na ziemię i przewiązaniu się drugie podejście jest już skuteczne – z powodu późnej pory o której wystartowaliśmy nie podjęlibyśmy kolejnej próby. Po pokonaniu cruxa czeka jeszcze kilka czujnych metrów i wychodzimy na wygodną półkę, gdzie trzeba zbudować własne stanowisko.
Drugi odcinek startuje ładnym kominkiem (M4+), po którym idziemy śniegiem pod kolejny uskok. Na początku wyciągu trzeciego czeka gładkie zacięcie (M5), z którego przewijamy się w prawo i trawersujemy półką do jej skraju. Kolejny odcinek (M6+) to bardzo ładne wspinanie wzdłuż zacięcia zakończonego przewieszką – przewijamy się tuż pod nim i wychodzimy na wygodną półkę. Wyciąg piąty startuje wymagającym (M6) zacięciem o dość nikłej rzeźbie, po jego pokonaniu idziemy łatwo do góry i w prawo, pokonujemy krótki uskok (M5) i zatrzymujemy się w dogodnym miejscu. Z tego miejsca czeka nas około 140 metrów wspinania wzdłuż wyraźnej trawiasto-skalnej depresji biegnącej skośnie w prawo, czekają nas miejsca za M3-M4 więc jeżeli nie mamy idealnych warunków warto zrobić to na sztywno – na dwa długie wyciągi i jeden krótki, doprowadzający łatwo już do stanowiska zjazdowego (pętle z mailonem) na grani. My zjechaliśmy ok. 30m do kolejnego napotkanego stanowiska, z którego brakowało nam do żlebu (niski poziom śniegu) kilka metrów, dlatego wykorzystaliśmy stan z dobrych haków po ok. 50m (wyżej są kiepski) – dzięki temu nie trzeba było schodzić stromym zboczem.
Po zejściu na wypłszczenie trawersujemy aż do żlebu którym schodzi się w zimie z Baraniej Przełęczy i dopiero wtedy kierujemy się w dół (do Butelki), odbijając za wcześnie dojdziemy do poderwanego żlebu zakończonego Zavojovym Lodospadem.