24/01/2025Tagi: TatryDolina StaroleśnaJaworowy SzczytWspinanie górskie zima

Komin Krupitzera, Jaworowy Szczyt

Wycena: M6-   Wycena uzupełniająca: M5+ war. M6-   Asekuracja: R2   Długość [m]: 250   Wyciągi: 5   Czas [h]: 5   Wystawa: SW   Ocena: 7/10   Komentarz:    

W tym roku koordynowany przeze mnie klubowy obóz zimowy odbył się w Dolinie Staroleśnej – w Zbójnickiej Chacie stawiło się ponad 40 osób. Pierwszego dnia wybieramy się z Michałem na będącą od dawna na celowniku południowo-zachodnią ścianę Jaworowego Szczytu. Już na miejscu decydujemy się na Komin Krupitzera (letnio V, zimą ok. M5+ lub M6-), skuszeni ewidentną linią oraz bardzo dobrymi warunkami. Droga oferuje bowiem kilka czysto skalnych uskoków i kominków które najlepiej pokonywać gdy są suche oraz strome żleby, gdzie wspinanie ułatwia twardy śnieg. W takim przypadku wspinanie jest ładne, lite i komfortowo asekurowalne – jedyny wyjątek to trudniejszy wariant prostujący na starcie.

Po szybkim podejściu ze schroniska (ok. 40 min.) bez problemu lokalizujemy start drogi – barierę skalną broniącą dostępu do Komina. By ją pokonać wspinamy się połogimi zielonymi skałami (ok. M4) do prawego skraju ścianki przeciętej szeroką rysą, przewijamy się za kant i wybieramy jeden z wariantów – trudniejszy przez przewieszkę skośnie w lewo lub łatwiejszy, połogą płytą w prawo. Idąc wariantem oryginalnym wg opisu z WHP wybieramy pierwszą opcję. Przewinięcie okazje się mocno wypychające i nieco ryzykowne ze względu na kruszyznę (wyceniamy je na ok. M6-), dalej robi się już nieco łatwiej choć nadal trzeba się wspinać i uważać – Michał zrzuca kilka sporych kamieni. Jak się na szczęście okazuje to jedyny mocno stresujący fragment na drodze – jak ktoś nie odważy się spróbować, po prawej jest czwórkowe obejście. Po wyjściu na taras nad uskokiem podchodzimy na całą długość liny do wygodnej półki pod ścianką po lewej.

Drugi wyciąg zaczyna się łatwymi trawami, które doprowadzają nas pod pionowy kominek. Latem obchodzi się go płytami po lewej, zimą można atakować wprost  - wychodzi bardzo fajne M5. Ze stanowiska nad tym uskokiem idziemy śnieżnym żlebem (u nas przyjemny firn i nawet kawałek lodu więc śruba się przydała)  i docieramy do nyży pod wielkim głazem. Tutaj do wyboru mamy wspinanie prawą lub lewą stroną – pierwsza opcja byłaby łatwiejsza gdyby nie verglass na płycie więc wybieram drugą, jak się okazuje bardzo fajną ściankę za ok. M4 (jest tam stały hak i pętelka). Kolejny wyciąg zaczynamy podchodząc kotłem śnieżnym pod letnie trudności drogi – szeroki pionowy komin, odcięty u góry przewieszką. Jak się okazuje wygląda trudniej niż jest w rzeczywistości – do dyspozycji są duże stopnie i chwyty oraz świetne możliwości asekuracji, co daje komfort przed kluczowym przewinięciem (ok. M5+). Po wyjściu w łatwy teren przechodzę kolejne pole śnieżne i zatrzymuje się pod ostatnim spiętrzeniem (starcza równo 60 metrów liny). Pozostaje nam pokonanie ostatniego uskoku (skalnym żlebem po prawej, ok. M3-M4) i wychodzimy na Jaworową Galerię. Ponieważ późno zaczęliśmy i nie wspinaliśmy się za szybko (5h), na odległy (ok. 30 minut) szczyt dochodzimy już po zachodzie Słońca. Sprawdzamy jeszcze jak wygląda Jaworowy Mur od północy (był pomysł by iść tam kolejnego dnia ale widok nas zniechęcił) i schodzimy żlebem w stronę Jaworowej Przełęczy i dalej do schroniska.