Filar Leporowskiego, Kozi Wierch
Filar Leporowskiego na północnej ścianie Koziego Wierchu to jeden z klasyków Hali Gąsienicowej, aczkolwiek ostatnimi czasy nie odnotowujący za wiele przejść zimowych. Droga choć nie długa i „wycenowo” nie za trudna może stanowić wyzwanie, warto więc wybrać się na nią przy dobrych warunkach. Takie też (pomijając nieco dokuczliwy mróz) trafiliśmy z Adamem i Szymonem pierwszego dnia lutego 2025 – podejście komfortowe, prawie wszystkie trudniejsze odcinki skalne suche, śniegi całkiem trzymające jak na tą wystawę i porę roku, niewiele odśnieżania zacięć i kominków. Dolna część drogi to stumetrowy uskok skalny, wyżej czeka łatwiejszy mixt gdzie miejscami nadal jednak trzeba się wspinać – sumarycznie to ładna i ciekawa linia, którą warto mieć na koncie gdy np. mamy już za sobą nieco łatwiejszy Filar Staszla.
Po dość długiej wycieczce z parkingu pod ścianę docieramy dopiero przed 11-tą – konsekwencją tego i wolnego tempa będzie kończenie wspinania po ciemku 😊. Droga zaczyna się ewidentnym tarasem przecinającym podstawę Filara – wchodzimy na niego w dogodnym miejscu (M3) i trawersujemy w lewo za obryw (tuż za nim hak który można wykorzystać na stanowisko), nie mający jednak wpływu na drogę. Drugi wyciąg (M4+) zaczyna się czujną połogą płytką w lewo, po jej przejściu odbijamy do góry i skośnie w prawo kominkiem prowadzącym do zacięcia wyprowadzającego na półkę z blokami (taśma). Kuba Radziejowski na swoim topo sugeruje iść dalej, wg nas lepiej jest jednak zgodnie ze schematem Kardasia zrobić tutaj stanowisko.
Kolejny odcinek (M5+) jest bowiem kluczowy – czeka nas delikatne wspinanie w płycie, pokonanie małej przewieszki (haki) i kilka łatwiejszych ale nadal wspinaczkowych metrów do półeczki na prawo. Szymon po długim ale skutecznym prowadzeniu trudności oddaje kolejny wyciąg Adamowi, który po latach przerwy wraca do tatrzańskiego mikstu i aż rwie się do wspinania – nie śmiemy mu więc odmówić 😊.
Czwarty wyciąg wygląda niepozornie (i ma u Kuby wycenę 4+, choć w letnim topo V), okazuje się jednak bardzo podchwytliwy i wg nas zasługuje na M5. Z lekkim stresem patrzymy jak kolega skrada się przez pierwsze metry trawersu, zakładając na nim zaledwie jeden przelot – na drugiego da nam to nieźle w kość 😉. Po dojściu do półki z blokiem robi się nieco łatwiej i po chwili pojawia się stały hak, nadal trzeba jednak mocno się skupiać – aż do wyjścia w łatwy teren, którym podchodzimy prawie na całą długość liny do wygodnego tarasu. Z tarasu idziemy łatwo do góry i odbijamy w prawo do charakterystycznego płytowego kominka, który pokonujemy lewą stroną (M3+) i ciągniemy ile się da do kolejnego tarasu. Szósty wyciąg (M3) to podobna sytuacja – skośnie w prawo i w dogodnym miejscu do góry, tym razem wychodzimy na duże pole śnieżne i kierujemy się w lewo pod spiętrzenie szczytowe.
Ostatni wyciąg zaczynamy od fajnego kominka, który doprowadza nas pod płytowe zacięcie – to że robimy je po ciemku tylko dodaje mu urody i smaczku (M4+). Po przejściu ostatniej przeszkody droga do szczytu staje otworem – idziemy do góry i w lewo do grani. Na górze mrozi i wieje, na szczęście jednak Orla Perć jest przedeptane i w świetnym stanie – będąc na niej pierwszy raz zimą na wszelki wypadek idziemy na lotnej i do Koziej Przełęczy schodzi prawie godzina, traktujemy to jednak jako fajne zwieńczenie przygody.
PS. Warto odnotować, że Filar Leporowskiego to właściwie Droga Motyki (partnerzy Paryski i Sawicki), przyjęła się jednak nazwa upamiętniająca tego wyprzedzającego swoją epokę wspinacza, który poniósł śmierć podczas pierwszej próby przejścia Filara - bez liny w roku 1928!