28/04/2025Tagi: SkałySkały - FrancjaPunta BiciartulaWspinanie górskie latoWspinanie w skałach

Alexandra i Canal inattendu, Punta Biciartula

Wycena 1: VII   Wycena uzupełniająca 1: 6b   Asekuracja 1: S2   Długość 1 [m]: 220   Wyciągi 1: 5   Czas 1 [h]: 3   Wystawa 1: s   Ocena 1: 8/10   Komentarz 1:    
Wycena 2: VIII+   Wycena uzupełniająca 2: 7a+   Asekuracja 2: S1   Długość 2 [m]: 220   Wyciągi 2: 6   Czas 2 [h]: 4   Wystawa 2: S   Ocena 2: 8/10   Komentarz 2:    

Po zeszłorocznym pobycie w Bavelli na Korsyce od razu pojawiły się cele na kolejną wizytę – tegoroczną majówkę spędzamy więc ponownie w „Małym Yosemite”. Jak pisałem przed rokiem to jedyne poza Alpami miejsce w Europie w którym na tak małej przestrzeni znajdziemy setki dróg w granicie do ok. 400m w pełnym zakresie trudności, z asekuracją stałą, mieszaną i własną. Jest to więc świetne miejsce zarówno na ambitne górskie projekty jak i rozwspin przed sezonem w Tatrach i Alpach. Tym razem do dyspozycji mamy zaledwie kilka dni, plan jest więc bardzo napięty 😊.

Pierwszego dnia odwiedzamy płytowo-tafonisową ścianę Punta Biciartula, gdzie rok temu robiliśmy świetne Célébration du Lézard (6c+ 250m, RELACJA) i obiecaliśmy sobie wrócić na dwie inne piękne drogi – Alexandrę (6b 220m) oraz Canal inattendu (7a+ 220m). Pierwszą z nich w całości prowadzi Ania, druga to cel dla mnie – ponieważ po opadzie dzień wcześniej tytułowym kanałem płynie woda zaczynamy od linii łatwiejszej licząc, że do popołudnia kluczowy odcinek podeschnie.

Pierwszy wyciągu Alexandry (6a) to 40-metrowy odcinek po estetycznej płycie z małym tafonisem pośrodku. Na drugim wyciągu (6a) mijamy wielki dach lewą stroną i kontynuujemy zacięciem i płytą z odchyleniem w lewo. Następnie wspinamy się ciekawym zacięciem skośnie w lewo (6a+) i pokonujemy krótką ściankę. Czwarty wyciąg zaczynamy od pokonania klamiastego tafonisa, po czym kontynuujemy kolejną piękną płytą (6a) pod przewieszki. Ostatni odcinek ma inny charakter od dotychczasowej drogi – przewijamy się przez przewieszkę w lewo i odbijamy w prawo przez kolejne „brzuszki” skalne. Na dwóch z nich do pokonania są dwa trikowe buldery (6b) – przy jednym Ania spędza dużo czasu, w końcu jednak pokonuje całość OS-em. Droga jest dobrze obita (S2), przewodnik sugeruje zabranie 2-3 średnich friendów lecz zbytnio się nie przydają. Po zakończeniu drogi można podejść na wierzchołek i zjechać do żlebu zejściowego (patrz opis Celebration), wygodnie jednak wrócić linią Canal inattendu. Podczas zjazdów mamy możliwość przyjrzenia się kluczowej rynnie – niestety nadal cieknie nią wodą, mokry pas jest jednak węższy niż rano więc postanawiam mimo wszystko spróbować 😊.

Pierwszy odcinek mimo niewielkiej wyceny (6a) ma jedno solidne miejsce, trzeba więc być skupionym. Drugi wyciąg zaczynamy od efektownego wyjścia nad dach tafoni, po czym naszym oczom ukazuje się tytułowy „niespodziewany kanał”. W zastanym stanie nawet nie próbuję wspinać się onsajtem, wieszam przeloty (sprawę ułatwiają gęsto umieszczone spity) i zaczynam patentowanie. Rynna jest spionowana i mokra, pozostaje więc wykorzystanie wszystkich kryształków po bokach – jest ich mnóstwo więc i sekwencji sporo, w końcu odnajduję optymalną i w trzeciej próbie pokonuję cruxa klasycznie. BTW w tej sytuacji wyciąg ma raczej 7b niż 7a+ ale mniejsza o to, ważne że zrobione 😉. Po kilkunastu metrach teren się kładzie i wchodzimy do zacięcia, po którym pozostaje odważny rajbung pod stanowisko.

Na kolejnym wyciągu zaczynamy od estetycznego rajbungu (5c), po czym kierujemy się dobrze urzeźbioną ścianą do stanowiska pod kolejnym dachem zbudowanym z tafonisów. Dostajemy się na niego nietrudnymi ale siłowymi przechwytami, po czym zaczynamy długi trawers w lewo, na końcu którego czeka niebanalny (niby 6a ale raczej 6b) bulder do stanowiska. Na piątym wyciągu można odetchnąć (5c) – idziemy szeroką rysą i sprytnie przewijamy się w lewo, po czym pokonujemy mały okapik. Na koniec czeka nas techniczna płyta (6c) z kilkoma czujnymi przechwytami po słabych stopniach – wpinki w trudnościach są gęsto, potem czeka nieco odważniejszy fragment i podchwytliwy bulder na deser. Udaje się bez powtórek, dzięki czemu po zjazdach udaje się wrócić do samochodu jeszcze przed zmrokiem. Rozwspin uważamy za udany, można więc trzymać się planu i kolejnego dnia iść na Teghie Lisce.

Obie drogi oczywiście polecam - Alexandra to jeden z największych klasyków Bavelli w przedziale 6a-6b, a na Canal mamy możliwość sprawdzenia się w nietypowej formacji - choć całościowo droga jest nieco mniej atrakcyjna i mimo wyższej wyceny łatwiejsza od najlepszej linii na ścianie, wspomnianego "Święta Jaszczurki".