Buena Vista Social Club, Kościelec
Po sobotnim przejściu Pulp Fiction (relacja TUTAJ) już kolejnego dnia wracamy na sąsiednią Buena Vista Social Club (IX-) czyli trzecią i najtrudniejszą linię z pięknej Kościelcowej Trylogii (PF, BVSC i Matrix o którym TUTAJ). Po ponownym podejściu z Brzezin do Murawańca (spaliśmy na Słowacji bo plan na niedzielę był inny 😉) i dalej pod ścianę okazuje się, że zupełnie sucha wczoraj wieczorem droga jest ponownie zalana – to jednak tutaj norma, że z powodu różnic temperatur woda wybija z rys i zalewa dolną płytę oraz kluczową ściankę. Ponieważ jednak ma być ciepło i bezchmurnie to nie problem – odczekujemy aż Słońce dotrze na płytę (po 11-tej) oraz ją trochę podsuszy, po czym zaczynamy wspinanie.
Ponieważ to dla mnie trzeci dzień chodzenia i wspinania w Tatrach, cieszę się gdy kolega przechodzi pierwszy wyciąg fleszem (po otrzymaniu wskazówek bo pamiętałem coś z zeszłego roku), dzięki czemu mamy więcej czasu i sił na kluczowy odcinek. Trudności dolnej płyty oscylują pomiędzy VIII- a VIII, pokonując kluczowy dolny fragment na lewo od ringów jest łatwiej choć trzeba dobrze pokombinować lub znać patent, idąc bardziej na prawo należy spodziewać się przynajmniej pół stopnia więcej. Obicie podobnie jak na całej drodze jest jednak bardzo gęste, można więc śmiało próbować.
Po powieszeniu ekspresów na pierwszych 15 metrach drugiego wyciągu (tutaj kumulują się trudności) oddajemy po dwie próby i ostatnia z nich w moim wykonaniu okazuje się skuteczna. Wspinanie jest świetne i bardzo intuicyjne (po rozpracowaniu ruchów można by nawet nieco zaniżyć wycenę), niczym spod ręki topowego routesettera – zdecydowanie jeden z najlepszych odcinków w Tatrach jakie robiłem! Po wyjściu z trudności długo odpoczywam na półce, z której czeka efektowny ale nietrudny trawers nad przewieszkami w lewo, piękny odcinek wzdłuż rysy do góry i najbardziej chyba stresujący fragment drogi – trikowe wyjście na filarek zwieńczony półeczką ze stanowiskiem, oczywiście nie zdradzam szczegółów by nie psuć zabawy 😉.
Z ostatnim wyciągiem Marcin daje sobie rady przy pierwszym podejściu, składa się więc idealnie ponieważ dzień wcześniej ja poprowadziłem dwa łatwiejsze wyciągi a on kluczowy, teraz sytuacja się odwróciła. Trudności trzeciego odcinka wyceniane są od VII+ do VIII+, wg nas zasługuje on na VIII – pierwsze 15 metrów jest mocno siłowe i techniczne, do tego porządnie nabija. Po wyjściu z przewieszenia robi się łatwiej – sprytnie przewijamy się w prawo przez filarek i kontynuujemy wzdłuż ringów do ostatniego uskoku wspólnego z Pulp Fiction. Z 60-metrową liną pojedynczą zjeżdżamy trzy razy na całą długość, na ostatnim fragmencie do ziemi brakuje trzech metrów ale łatwo zejść po lewej stronie.
Wszystkie trzy drogi Trylogii klasyfikuję w gronie największych tatrzańskich klasyków i oczywiście gorąco polecam. Subiektywnie najbardziej przystępny wydaje się Matrix (stąd też chyba najwięcej przejść), choć jeżeli ktoś dobrze radzi sobie z okapami to takowy może okazać się dla niego Pulp mający wyraźnie łatwiejsze dwa pozostałe wyciągi. Buena Vista to zdecydowanie wisienka na torcie – każdy z trzech wyciągów jest klasowy, a drugi jak już pisałem wcześniej zasługuje na szczególne wyróżnienie.